23 lutego 2021 Udostępnij

Pandemia - jak zmienia się życie ludzi

Pandemia to czas szansy. Victoria Repetto Mikheenkova udowadnia to na swoim przykładzie. Pomimo tego, że koronawirus zmienił jej dotychczasowy tryb życia (podobnie jak u wielu osób), udało jej się "złapać formę" i pomóc mamie otworzyć mały eko-biznes.

Vika urodziła się i dorastała w Baranowiczach. Jej ojciec jest Peruwiańczykiem. Ta okoliczność dała jej nie tylko dwa nazwiska, co jest rzadkością na Białorusi, ale również możliwość życia w dwóch krajach, ciągłego poznawania różnych kultur. I nawet pandemię przeżywa na swój sposób: zbiera wrażenia nie tylko od swoich, ale i od peruwiańskich krewnych.

- Mój tata odwiedza nas co roku, a ja również latam do Peru. A ten rok był dla mnie chyba pierwszym, w którym nie widziałem się z ojcem z powodu koronawirusa. Mam przeczucie, że następny będzie taki sam. Peru ma nieco inne podejście do pandemii, z surowszymi środkami kwarantanny i pozornie bardziej przestraszonymi ludźmi", mówi Victoria. - Dlatego zakładam, że następna wizyta będzie już po szczepieniu: moja druga rodzina jest ubezpieczona.

Mieliśmy kwarantannę w Peru. I teraz, według Vicky, ludzie tam, jeśli gdzieś wychodzą, są "w pełni wyposażeni": noszą wszystko, co jest zalecane przez lokalne Ministerstwo Zdrowia. Na przykład, noszą oni nie tylko rękawice i maskę, jak u nas, ale także plastikową kamizelkę, gogle, a niektórzy noszą kombinezony ochronne (na Białorusi tylko pracownicy służby zdrowia noszą takie kombinezony).

- Mój ojciec nalegał, abym chronił się w ten sam sposób. Oczywiście, na początku pandemii, jak wiele osób, kupiłem sprzęt ochronny, gdy tylko go zobaczyłem. Rękawiczki wciąż siedziały w zamkniętym opakowaniu. W miarę jak pojawiało się coraz więcej informacji, zdawałem sobie sprawę, że to marketing. Zdecydowałem, że dobrej jakości mycie rąk jest o wiele bardziej skuteczne. A także przyjazny dla środowiska", mówi. - Postanowiłam również zrezygnować z jednorazowych maseczek, a teraz używam maseczek wielokrotnego użytku, które nadają się do celów profilaktycznych.

Viktoria szczerze przyznaje, że na początku pandemia tylko ją zdezorientowała. Dziewczyna stara się prowadzić ekologiczny tryb życia: nie kupować niepotrzebnych rzeczy, nie używać jednorazówek, aby nie zwiększać ilości śmieci, impulsywnie kupować rzeczy, aby dać je tym, którzy są ważniejsi.

- Hospicjum jest właśnie takim miejscem, gdzie takie rzeczy są naprawdę potrzebne, są potrzebne w dużych ilościach i zawsze. Wiesz, to jest jak jednorazowa plastikowa rurka. W codziennym życiu - to nadmiar, który kilka minut po użyciu trafia do kosza, ale dla niektórych - pilna potrzeba. Na przykład dla osoby przykutej do łóżka jest to chyba jedyna możliwość napicia się - dzieli się swoimi spostrzeżeniami moja towarzyszka, która od czasu do czasu pomaga w hospicjum.

Victoria mówi: Jej życie zawsze było bardzo aktywne, do domu wracała tylko na noc. Jej zwykły dzień był dość pracowity: po pracy - tańce, kursy angielskiego, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy na wieś. Pandemia zmieniła jej rytm na bardziej wyważony: przeniosła swoje miejsce pracy do mieszkania i na jakiś czas uniemożliwiła dostęp do wielu znajomych rzeczy.

- Prawdopodobnie, jak wielu innych ludzi, mam więcej wolnego czasu. Postanowiłem tego nie stracić i zająć się samokształceniem. Na przykład, lepiej poznałem tematy związane z ochroną środowiska, co zawsze mnie interesowało" - opowiada. - Zanurzyłem w nim również moją mamę! Oczywiście, że coś wiedziała, ale pandemia pomogła jej usystematyzować wiedzę. Na przykład wcześniej moja mama starała się nie brać nowych toreb, ale powiedziałam jej, że zamiast toreb można wziąć na zakupy bawełnianą torbę lub torebkę.

Być może ta rada była punktem wyjścia dla mamy Victorii, która postanowiła ożywić modny niegdyś dodatek i sama zaczęła dziergać torebki. Tak narodziła się rodzinna marka "Mama Lyuba".

Moja mama i ja chcemy promować ekologiczny styl życia i pomóc ludziom zrezygnować z plastiku, oferując modną torebkę zamiast torby. Nasze torby są bardzo wytrzymałe - przetestowaliśmy je. Nośnik można rozerwać tylko czymś ostrym" - mówi Vika. - Od razu zrozumieliśmy, że sprzedaż torebek to nie jest biznes, teraz cena pokrywa tylko koszt nici i dostawy. O wiele ważniejsze jest poczucie, że robimy fajny biznes dla ludzi i przyrody.

Jest to również miły moment dla producentki toreb Lyubov Mikheenkova, która niedawno przeszła na emeryturę.

- Dla mnie bardzo ważne jest, aby moja mama czuła się spełniona, potrzebna i szczęśliwa. A teraz widzę, że jest szczęśliwa, że ludzie używają toreb, które zaprojektowała i wykonała. Ponadto okazuje się, że przyczynia się do rozwiązania problemu ochrony środowiska" - dodaje Victoria.

Pozytywne zmiany, jakie zaszły na naszej planecie z powodu pandemii koronawirusa, zauważył również ojciec Wiktorii. Jednym z oczywistych spostrzeżeń jest to, że w dużych miastach zmniejszył się smog. Mieszkańcy Limy, stolicy Peru, przypisują to temu, że na trzy miesiące zakazano w kraju wszelkich form transportu. W dużych miastach jeden pas jezdni został nawet zastąpiony pasem rowerowym, aby ludzie jeździli więcej rowerami, hulajnogami - i tak się stało.

- Mój tata mieszka nad oceanem i opowiada mi, jak zmienił się widok z okna. Płetwy rekinów, delfiny, czyli więcej zwierząt pojawiło się w pobliżu brzegów.

Wydaje nam się, że jest to związane z tym, że jest dużo mniej turystów, nie ma teraz "rozrywek" na plaży - łódek, "bananów" do jazdy. Śmieci jest znacznie mniej: wcześniej cała plaża była wyłożona plastikiem" - mówi Viktoriya i wspomina, jak razem z ojcem podczas spacerów sprzątali po turystach. - Mam wrażenie, że ludzie po prostu nie zdążają do śmietnika! Kiedy startujesz samolotem, widzisz brązową plamę wzdłuż brzegu. To jest śmieć. Pamiętam, że właśnie to wrażenie skłoniło mnie kiedyś do przemyślenia swoich nawyków i uczynienia ich bardziej "zielonymi".

Przy okazji, przestawienie się na ekologiczny styl życia nie zawsze jest łatwe, zauważa rozmówca. Victoria radzi jednak, aby nie bać się być niedoskonałym i przypomina, że lepiej zrobić coś dla planety niż nic.

- Najważniejszą lekcją wyniesioną z pandemii była utrata bliskiej osoby. Mój wujek, który przez długi czas był ministrem kultury w Peru, zmarł na koronawirusa. Zrobił wiele dla oświaty i kultury, był osobą znaną i bardzo zamożną" - dzieli się swoimi odczuciami. - Głęboko poruszyły mnie słowa ojca: "Ten człowiek miał dużo pieniędzy, zabrano go do lepszego szpitala, zapewniono mu lepsze warunki, leczyli go najlepsi lekarze, ale to niczego nie zmieniło. Mężczyzna zniknął." A teraz szczególnie żywo odczuwam, że pieniądze to tylko okazja, by uczynić życie lepszym. Ani pieniądze, ani niektóre rzeczy nic nie znaczą. Najważniejszą rzeczą w życiu jest czas i emocje przy tych, których kochasz.

 

Magdalena Olszak

Redakcja mmozin.pl